niedziela, 19 grudnia 2010

Chatka z piernika

Zrobiło się piernikowo. Podjęłam trudną próbę i w ten weekend zrobiłam chatkę z piernika. Piernik jest w niej głównym surowcem, a drugim... maaaasa lukru, bo panikowałam, że nic mi się nie sklei :D Stąd maaasa zacieków. Poza tym - krzywe ściany i dziura w dachu. Chyba na budowniczkę i dekarkę się nie nadaję. Ale co tam i tak jest piękna ta chatka - w końcu pierwsza. ;)





***

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

czwartek, 16 grudnia 2010

Doświadczanie masy strukturalnej

Kupiłam masę strukturalną i zrobiłam deseczkę. Zachwycona nie jestem - zwłaszcza napisem. Ale... w sumie chyba nie jest źle ;).
Deseczka - drewniana, pomalowane akrylem białym, potem fioletowawym.
Dziewczyna przy drzwiach - papier ryżowy.
No i masa strukturalna. Ta dam:


Deseczka w towarzystwie śpiszka :) 


Zbliżenie 1


Zbliżenie 2

****

A tu butelczyny... zrobione bo było szkoda wyrzucić. 


Miłego wieczoru wszystkim.

czwartek, 9 grudnia 2010

Herbaciarka

Zrobiłam i jeszcze nie lakierowałam - lenistwo. Ale przynajmniej się flesz od lakieru nie odbijał podczas zdjęć. Znowu pogoda mi się na zdjęcia nie udała :(. Złocenia wyszły jak zwykłe plamy... trzeba mi wierzyć na słowo, ze w rzeczywistości wygląda to wszystko lepiej...
Herbaciarkę pomalowałam akrylem na zewnątrz, a w środku bejcą. Akryl to własna mieszanka, a bejca to dąb jasny. Jabłuszko i gruszeczka z serwetki, paćkania vel szablonki złotą farbką. Efekt jak poniżej.

PS. Herbaciarka na sprzedaż.

 wieczko


 wnętrze 


 front 
(będzie jeszcze zapinanie, żeby herbata nie zwietrzała... i nie zwiała)


boczek

wtorek, 30 listopada 2010

Szkatułka nie z wyboru

To totalnie nie są moje klimaty. Totalnie - co chyba widać w kontraście z moimi wcześniejszymi pracami. Ale miałam zamówienie by wykonać szkatułkę: 
1. w kolorystyce czarno-czerwonej 
2. dla fascynatki Japonią
3. dla fanki Jareda Leto (ale niestety w jego współczesnym wydaniu... kto wie, ten rozumie). 

No i tak oto to wyszło. Od razu przepraszam za słabą jakość zdjęć, ale pogoda nie dopisuje by robić zdjęcia przy świetle dziennym :(. 






Boki i wieko są spękane i spod wierzchniego czarnego koloru przebija soczysta czerwień. W środku zrobiłam szablon. Dosłownie go zrobiłam - wydrukowany symbol powycinałam i potem odbiłam we wnętrzu szkatułki. Oszczędność przede wszystkim :). I w sumie mimo swojej niechęci do robienia rzeczy z piosenkarzami itp., to uznaję to zlecenie za udane. Głównie ze względu na zdjęcie, które jest poniekąd neutralne - jak minie fascynacja osobnikiem zawsze zostaje ładna (?) szkatułka. 

czwartek, 4 listopada 2010

Nowe serwetki

Mam nowe serwetki... jedne z wielu. Ostatnio wpadłam do Piotra i Pawła i ... była nowa dostawa. Na zdjęciu te, które najbardziej mi się podobają:


Do tych serwetek wzięłam jeszcze z firmy Paw znane chyba dekupażystką maki na białym tle.. nota bene te z mojego banera :)... no i cały czas kompletuje zamówienie na www.drewnianadolina.pl - tam też nawybierałam takie smakołykowe serwetki, że oko zbieleje. Drewnianą Dolinę polecam osobom szukającym ładnych przedmiotów z drewna do ozdabiania. Przy okazji zawsze można dokupić parę drobiazgów, których jest tam trochę. Serwetki ostatnio uzupełniono, ale ku mojemu rozczarowaniu piękny papier z Kubusiem Puchatkiem wyszedł i na razie go nie ma na składzie. 
A wy gdzie zakupy robicie? 

wtorek, 2 listopada 2010

Zrobione dawno, pokazane teraz - Konewka

Z konewką był problem. Zakupiona w supermarkecie na wyprzedaży za jedyne 10 zł (za taką dużą, metalową konewkę uważam, że to baaardzo fajna cena) była problemem ale już nim nie jest. Miałam na nią pomysł, który zdecydowanie nie wyszedł - z braku zdolności i wyobraźni. Ostatecznie to co nie wyszło zeszlifowałam ile się dało, pomalowałam białym gruntem z firmy Flugger, potem trochę białej farby, motyw z serwetki i lakier. I tak oto mam swoją konewkę:

Moja konewka na parapecie
Chyba przyznacie, że prostota jednak wygrywa... nie dodałam tam już nic - żadnych spękań, napisów. NIC. I tak zostaje... bo jak mi się znudzi to papier ścierny, grunt i... ;)

Skrzynki na wino

Ostatnio wykonane przeze mnie skrzynki na wino są kopią skrzynek, które zrobiłam już jakiś czas temu. Podejrzewam, że te nowsze wyszły lepiej bo miałam na nie więcej czasu i mogłam spokojnie lakierować i ładnie oszlifować. Dość gadania, czas pokazywania:

Razem

W środeczku na pusto

W środeczku na pełno

Skrzynka nr 1 - widok z boczku

Skrzynka nr 1 - widok z tyłu
Skrzynka nr 2 - widok z boczku

Skrzynka nr 2 - widok z boczku

niedziela, 3 października 2010

Baby shower presents

Dawno nie pisałam, bo tak to chyba jest jak się zaczyna nową pracę... nową i pierwsza pracę. Czuję, że w domu nie bywam. A jeszcze ten tydzień to była jakaś tragedia: bierzmowanie, na którym byłam świadkiem, następnego dnia wesele, a kolejnego dnia baby shower. Efektem tego ciężkiego tygodnia jest ten oto prezent na baby shower:

Z tego co wydać powyżej zrobiło się to:


A tu sam bukiecik z bodów:

Oczywiście nie wyszło mi to tak pięknie jak w tych bukietach, które można zamówić przez internet. :) Ale myślę, że i tak ładnie to wygląda. Przyszłej mamie chyba się podobało.

poniedziałek, 13 września 2010

Grzybobrali i zebrali

Udało mi się znaleźć pierwszy raz w życiu prawdziwka. I to nie jednego. A i takiego wielkiego miałam szczęście napotkać na drodze. Więc wszystkim polecam lasy Bytnicy k. Krosna Odrzańskiego :). Pełno grzybów. Oczywiście jeśli idzie się z dobrym przewodnikiem, który w moim przypadku był wnukiem zaprawionej grzybiarki i moim osobistym chłopakiem. :* On szukał kurek, a ja tego co znałam - czyli prawdziwków i podgrzybków. A to efekty naszym poszukiwań.

Podgrzybki 

Najmniejszy i największy podgrzybek 

Prawdziwki

Najmniejszy i największy prawdziwek 

No i kurki mojego przewodnika :*

Po prawdzie to się tak chwalę, ale te prawdziwki i podgrzybki to nie wszystkie zebraliśmy tylko my. Dorzucili nam ich jeszcze brat mojego chłopaka i jego narzeczona, którym bardzo dziękujemy. :) Mama teraz dzielnie suszy i gotuje grzyby. 
Pozdrawiam ciepło.

sobota, 28 sierpnia 2010

Lawendowy recycling

Już od dawana miałam ładnie ozdobić swoje kartony porozstawiane w pokoju - jeden na torebki, drugi na drewniane rzeczy do decoupage, trzeci z jakimiś segregatorami, czwarty z farbami i lakierami do decoupage... w sumie mam ich sporo, bo dostaję jeden co miesiąc. I zawsze znajduję dla nich zastosowanie. Tym sposobem nie wydaję grosza na modne koszyki. :) Tylko trzeba zrobić coś z ich paskudnym wyglądem. Oto początek mojej walki z brzydactwem kartonów.



Do działania zmobilizowałam mnie Asket, która na cele użytkowe ozdobiła kilka kartonów po butach. Wprawdzie mój karton nie jest tak spektakularny jak jej kartoniki ale zawsze to lepiej wygląda niż zwykły karton. :) I tak jak Asket pisze - kartony to dobry sposób na ćwiczenie się w decou. Ja swoją serwetkę z lawendami przykleiłam a żelazko :) - daje radę nawet na kartonie co mnie cieszy niezmiernie.

Śpioszkowa candy

Wczoraj dostałam paczkę od Darii z Kolorowego Zacisza . W Paczce był ten oto śpioszek (raczej śpioszka) - moja wygrana w Candy. Bardzo dziękuję Darii za... właśnie czy śpioszka ma już imię? Ja jeszcze żadnego jej nie nadałam. Chciałabym dać Ika :). Sądzicie, że będzie pasowało?


Z resztą nie ważne jak będzie miała na imię - na pewno będzie czuwała nad dobrym snem :).

czwartek, 26 sierpnia 2010

Decou na deszczowe dni

Pada okropnie. Nawet z psem nie wyjdę na spacer. Więc siedzę w domu i w końcu zmusiłam się do obzdjęciowania ostatnich moich prac. Wszystkie dotychczasowe i nowe zawsze wrzucam na picase dlatego tutaj będę pokazywać tylko te, które udało mi się zrobić od założenia bloga. Dzisiaj dość solidną porcję zdjęć chciałam wam pokazać. Nie wiem dlaczego ale najciężej w tym całym dekupażu przychodzi mi lakierowanie (ugh!) i zdjęciowanie. Bo to trzeba ładne światło mieć, i potem wszystko wrzucić na komputer i obrobić. Jakoś mnie to przerasta. Chociaż nie będę kłamać - nic lepszego do roboty w ostatnie dni wakacji nie posiadam. Byłam na grzybach - zebrałam marną garstkę tyle co na sos. I tyle się narobiłam. :) To już w takim razie tylko i wyłącznie przejaw mojego lenistwa. A tu od poniedziałku do pracy. O matko. Co ja będę więcej gadać, pokażę  lepiej co tam mi wyszło ostatnio.

To jest szkatułka, która może być jako do kompletu dla tacy, tyle że szkatułka ma wykończenie w pastelowej zgniłej zieleni, a taca w pudrowym różu. Myślę że i tak do siebie pasują. A i nie mają jeszcze właściciela :). Może ktoś się znajdzie... bo aż żal żeby na półce mojej leżały.


A tak się ten komplet prezentuje. Myślę jeszcze dorobić podkładki pod kubki z tym motywem różanym, co wy na ten pomysł? Tylko... właśnie o podkładkach to zaraz będzie...

Tu widać środek szkatułki. Za uchwyt służy wstążeczka (która kiedyś zdobiła moją spódnicę ;) ). Na wewnętrznej stronie wieka jest ornamencik zrobiony jasnym różem. Niestety na zdjęciu prawie go nie widać, a szkoda, bo (moim zdaniem) ładnie uzupełnia trochę puste wnętrze. 


A teraz ostatnio wykonany chustecznik dla cioci. Zlecenie dostałam jeszcze w marcu ale potwornie nie mogłam się za to zabrać. Zabejcowałam tylko chustecznik i czekał on cierpliwie aż do zeszłego tygodnia. Kwiat na tle z nut był od początku i wyszedł jak chciałam. Zamiast ornamentów naklejone był tam też elementy tego amarylisa z tej samej serwetki. Ale potwornie mi się nie podobało no i nóż do tapet  poszedł w ruch żeby szybko to obrzydlistwo odkleić. Potem trzeba było trochę odbarwić bejcę, żeby nie było widać śladów po naklejeniu i ostatecznie umieściłam tam ornamenty. To moje początki z ornamentami z szablonów - w sumie niedawno je nabyłam, dlatego dopiero rozpoczynam eksperymenty z nimi. Wg mnie chustecznik ostatecznie wyszedł przyzwoicie. Mojej mamie się nie podoba ze względu na ornamenty. A Wy co na ten temat powiecie?




No i ostatnia rzecz jaką mam wam dzisiaj do pokazania.


Chustecznik już dawno wylądował w moich albumach internetowych. Tylko jakoś nie miałam okazji go pokazać tutaj. Do chustecznika dorobiłam 3 podkładki pod kubki - w planach są jeszcze 3, ale żeby je zrobić to muszę iść na piwo. A okazji na razie nie miałam. Bo trzeba wam wiedzieć, że podkładki które tutaj widziecie pierwotnie był podkładkami pod piwo (Piwo na Ż). Stwierdziłam, że to wcale nie głupi pomysł się nimi pobawić. No i tak wyszło. Dzięki farbie i lakierowi są twarde i nic, a nic mi się podczas pracy nad nimi nie wyginały. Dobra tekturka.


Dzbanuszek był do mleka i miał napis Avon (jako konsultantka Avon - jak poważnie to brzmi! - dostaje się wiele różnych, często niepotrzebnych rzeczy). No i początkowo chciałam zrobić na nim spękania, ale crackle mi zaczął spływać z niego i spękania ostatecznie wyszły fatalne. To postanowiłam, że zedrę z niego starą farbę i zrobię do kompletu dla podkładek i chustecznika. Trochę z tym dzbanuszkiem nie wyszło, bo go wcześniej używałam jako miseczkę na bejcę. No i bejca jakaś została na farbie starek i wylazła spod białej... za to właśnie nie lubię bejcy. Ale trudno. Dzbanuszek i tak zostaje u mnie ;). Chustecznik i podkładki czekają na zainteresowanych.

Tymczasem do odezwania! :) Aaaaa i pochwalę się na koniec - wygrałam swoje pierwsze candy!!!!! W Kolorowym Zaciszu maszyna losująca była tak łaskawa i wyciągnęła kartkę z moim nickiem. Teraz czekam na paczuszkę ze śpioszką w czerwonej piżamce. Dzisiaj dostałam przesyłkę od Kasi z Różności dla przyjemności. Zamówiłam u niej ślimakową parę młodą (na ślub zamiast kwiatków) i serduszko dla dziewczynki... która urodzi się w październiku. Ale nie mi, nie :)...

Oto te ślimaki - są mega!

A to serduszko:

sobota, 7 sierpnia 2010

Zwierzaki filcaki

Nie zamierzam nigdy bawić się w filc. Choć jak mawiała mądra mysz z Amerykańskiej Myszy ''nigdy nie mów nigdy". Do filcu trzeba cierpliwości, której nie mam. I tak cudem chyba wytrzymuję ze swoim dekupażem ;). Ale, ale... chciałam dzisiaj pokazać co znalazłam ostatnio szukając filcowych zwierzątek, które koniecznie chciałam pokazać koleżance. I oto efekt moich poszukiwań: http://www.fadeeva.com/

Tych myszek nikt nie wyganiałby ze swojej spiżarni.






Czyż ta mysia para aż nie prosi się żeby ją przytulić?


A takie koty to bym nawet mogła mieć w domu - nie trzeba po nich sprzątać, nie ma nigdzie ich sierści i jeść nie wołają :). 


Nie mówię już nawet że pani Natasha Fadeeva stworzyła dla tych zwierzątek małe domki, krzesełka i inne cudeńka. Zawsze marzyłam żeby mieć taki prawdziwy domek dla lalek, który się rozkłada i są w nim małe pokoiki z tymi pięknymi mebelkami z drewna. Teraz chciałabym dodatkowo aby w takim domku mieszkały takie myszki. :) Mając 24 lata na karku i skończoną filologię angielską i filozofię, zaczynając pracę od września w LO marzą mi się maleńkie mebelki i myszki z filcu... Chyba przeraża mnie nadchodząca wielkimi krokami dorosłość! Mam nadzieje jednak, że w swoich pragnieniach nie odstaję od reszty "dużych" dziewczynek. :) 

Miłego, deszczowego popołudnia. Zamierzam je spędzić czytając "Rozważną i Romantyczną", popijając zieloną herbatą z mandarynką.